Kogo widzę w lustrze?

Kogo widzę w lustrze?

Ile razy dziennie przeglądasz się w lustrze? I kogo w nim widzisz?

Lustro to okrutna sztuczka:pokazuje człowiekowi tylko jeden punkt w czasie, podczas gdy prawda leży całkiem gdzie indziej

Judy budnitz

Ja zawsze widzę w nim siebie. Nawet z czołem pogniecionym przez czas, nawet z kurzymi łapkami przy oczach i paroma siwymi włosami na głowie. To wciąż ja. Ta sama. Ta sama mała dziewczynka z ołówkami w ręku. Z dużymi marzeniami, wybujałą wyobraźnią, zakochana w „Ani z Zielonego Wzgórza”, czasem nieobecna, zamyślona. Cały czas ufna i naiwna w tej ufności, nawet gdy z czasem skóra na tyłku coraz twardsza i twardsza. Wciąż tak samo nieśmiała i patrząc z boku – pewnie nie do końca towarzyska. Raczej zdystansowana, żadna tam dusza towarzystwa i salonowa lwica. Wewnętrznie rozgadana.

Jest takie jedno wspomnienie, które zostanie ze mną na zawsze. To ostatni wieczór przed I Komunią. Pamiętam swoje przejęcie, ściskanie w żołądku z podekscytowania, zerkanie już w półśnie na wiszącą na szafie sukienkę. Tak jakby to było dziś. I pamiętam, że następnego dnia wkładając tę sukienkę myślałam, że kiedy zamknę oczy to obudzę się znów tego wieczoru przed.

I znów wszystko będzie przede mną.

Ta myśl wraca do mnie w każdym ważnym momencie mojego życia. Była ze mną tuż przed pierwszym maturalnym egzaminem, przed ślubem, przed narodzinami moich dzieci, przed przeprowadzką, pierwszą pracą, ważnym spotkaniem i I Komunią dzieciaków. Myśl, że kiedy zamknę oczy i je otworzę – znów będę dziewięciolatką, która nie może zasnąć w oczekiwaniu na to co się zdarzy. I wszystko będzie jeszcze przede mną.

Bo tak naprawdę – tyle jest jeszcze przede mną!

Łatwo jest mi się skupić na tym co widzę dokładnie w tej chwili. Nie zawsze ten obraz może się podobać. Bo czasem widzę tam wymęczoną 38-latkę, niewyspaną, czasem zapuchniętą od płaczu, albo z grymasem bólu, albo wściekłą czy gderającą matkę. Ale pod spodem, w oczach – zawsze, ale to zawsze jest właśnie ta dziewczynka.

Dzięki temu czuję, że nie boję się kolejnych lat. Nie boję się starości i starzenia i zmian, które zachodzą w moim ciele, na mojej skórze. Bo przecież cały czas jestem nią i tak długo, jak będę to czuć – żadne odbicie w lustrze nie będzie mi straszne.

kogo widzę w lustrze? bardzoosobiste.pl

Lubię te słowa, znalezione w książce Joanki (koniecznie musicie ją poznać, jeśli jeszcze jakimś cudem nie śledzicie jak płynie jej #zwykłedobreżycie – KLIK )

Lata mijają, kolagen znika, grawitacja robi swoje, a twoja dusza, kobieto, ciągle ma dwadzieścia lat

joanna matusiak – manufaktura codzienności

Nie odwrócę biegu czasu. Nie będę już młodsza. Mogę próbować. Ostrzykiwać się, poprawiać, naciągać, odsysać, powiększać i pomniejszać. Oczywiście, że mogę. Ale dziś nie chcę (Może kiedyś zechcę? – Zawsze zostawiam uchyloną furtkę). Mam głęboko gdzieś we mnie uczucie, że to niczego nie zmieni. Nie zmieni, jeśli będę czuła się staro. W środku. Jeśli pozwolę się zestarzeć tej dziewczynce z ołówkami i marzeniami.

Dlatego wybieram pielęgnowanie jej. Obok pielęgnowania ciała. I staram się, by nie wygasła we mnie zdolność do dziecięcego zachwytu, do mówienia „nie wiem” i szukania odpowiedzi, do gapienia się z otwartą buzią na zachód słońca, piszczenia na widok kociaka i płakania na romantycznym filmie.

I wiesz, co jest dla mnie najważniejsze, kiedy patrzę w lustro?

To, że nie wstydzę się swojego odbicia i nie wstydzę się spojrzeć sobie w oczy. Żyję tak, jak umiem najlepiej. Staram się być wobec siebie uczciwa i nie działać wbrew sobie. Już nie. Potrzebowałam kilka, może kilkanaście lat, by poczuć jak chcę żyć. Chyba już trochę wiem jak to jest „po swojemu”, ale frajdę sprawia mi docieranie do każdej kolejnej „życiowej mądrości”. Na piechotę, boso, bez pośpiechu. Bo teraz życie smakuje dobrze. Więc nie odwracam wzroku. Nie spuszczam głowy. I czasem nawet pokażę sobie w lustrze język albo puszczę oko.

A co Ty widzisz patrząc w lustro?